(To jest Antek, trochę tworzy
Czasem lepiej, czasem gorzej
Coś tam machnie na kolanie
Portret Żyda, ptaka w locie
Wiejską chatę w Biadolinach
Dzban gliniany gdzieś na płocie
Wiersz napisze od niechcenia
Prozą albo rymem białym
Szkoda, że ta zdolna bestia
jest człowiekiem tak nieśmiałym…..(?!) )
na zdjęciu powyżej: Antek sprzed lat. Twierdzi, ze teraz jest przystojniejszy 🙂 – zdjęcie poniżej
_________________________________________________________
KRÓTKIE OPOWIADANIE
DLA JEDNEJ OSOBY A W DRODZE WYJĄTKU
DLA DWÓCH A NAWET KILKU
POD TYTUŁEM
SYN WIEJSKIEGO KRAWCA
Szczęśliwym Zbiegiem Okoliczności
z miłością dla NICH
Szczęśliwym zbiegiem okoliczności po nielegalnym opuszczeniu obozu pracy ulokowanym gdzieś przez nieroztropnego okupanta Europy blisko niemiecko francuskiej granicy nieoczekiwanie dla samego siebie wtedy jeszcze nie mój ojciec został żołnierzem armii amerykańskiej która wkroczyła do Europy od strony morza usadawiając się na linii Maginota
Szczęśliwym zbiegiem okoliczności starszy trzydziestoparoletni wciąż jeszcze nie mój ojciec spotkał młodą wiejską dziewczynę która później została moją matką
Szczęśliwym zbiegiem okoliczności na początku lat pięćdziesiątych w najzwyklejszym wiejskim domu pod okiem wiejskiej akuszerki i lekarza dowiezionego na czas z pobliskiego miasteczka wiejską bryczką zwaną potocznie kolarzówką bo wyposażoną w dwa szybkie konie urodziłem się ja
Szczęśliwym zbiegiem okoliczności czas w wiejskiej szkole upływał mi w tradycyjnej atmosferze i po wiejsku więc robiłem to wszystko co robili moi wiejscy koledzy i bywałem wszędzie tam gdzie oni bywali i w niczym od nich nie odstawałem z tym jednym wyjątkiem że byłem postrzegany jako syn wiejskiego krawca ponieważ nosiłem nieprzyzwoicie starannie uszyte szkolne i odświętne ubranka
Później już wszystko działo się inaczej
I tak już zostało
Calgary, styczeń 2021
Dziękuję Ninie za wyeksponowanie w szczególny sposób zdjęcia zrobionego pod koniec lat 50-tych oraz
inspirowaniu i współtworzeniu tego co najlepiej zostało napisane tj. utrwalone tzw. prozą poetycką
w tym tekście, czyniąc go przejrzystym w odczytaniu
_________________________________________________________
Podobno poetą się rodzisz
Albo się nim stajesz
Lub tylko czasem bywasz –
jak twierdzą liczni tzw.
znawcy tematu.
Czy do późnej starości…
– że zapytam
jeśli już zaistniał?
Czyżby stąd
wzięło się to moje
usilne przekonanie
żeby nie rezygnować…
jako autor
zaistniałych już
wierszy – dodam
nieskromnie –
Zbliżając się z nimi
niebezpiecznie do
siedemdziesiątki
I być może należałoby
Dodać
Jakby od nich zależały –
losy świata
(Calgary, grudzień 2020)
________________________________________________________
Jeżeli
Jeżeli nie fale
Czy cząsteczki…
Ale energia
Jak twierdzą
Najtęższe głowy
Uniwersyteckie
Może być budulcem
Wszechświata
To co mi to mówi że
jest ona wszystkim…
Czyli naszym Bogiem też
Jakby ją nie nazwać!
__________________________________________________________
ONA
Agacie
Jest jak stworzenie Boże
Z całym brzemieniem
Złych i dobrych cech
Raz kapryśna jak piękna kobieta
Innym razem przyłóż ją do rany
Zna na pamięć wszystkie cuda natury
Nie na jednej wojnie już była
Przemierza lądy i oceany
Do każdej dziury zaglądnie-
Na tzw. prowincji
Otwiera się przed niebem
Jak człowiek przed człowiekiem
Spędza ziemi sen z oczu
Nigdzie długo miejsca nie zagrzeje
Pogoda….
_________________________________________________________
ON
Jackowi Dzikowskiemu
Nie opuszcza
nas na krok
Przenika do tzw. szpiku kości.
Do żywej tkanki. Najmniejszej komórki…
Towarzyszy każdej naszej myśli
i potrafi szybciej przejrzeć ją na wylot.
Zanim ta zdąży się ujawnić…
Jest bardziej przezroczysty
od wody… ale może przybrać
kolor błekitnego nieba…
Jeśli trzeba potrafi się z łatwością
upostacić…
Nie ma smaku ani zapachu… i
nie jest kapryśny – łatwo
łączy się w związki…
Najwięcej zalega go
w skorupie ziemskiej…
Jest gazem i ma (swoje)
poczytne miejsce w tablicy
Mendelejewa.
Tlen.
(Calgary, styczeń 2013)
_________________________________________________________
Urodziny
no proszę… dziękuję!
pamiętasz… a nam tu przybywa
zamiast się chociaż na chwilę zatrzymać
coś może w nas zostaje (i zostanie na dłużej)
z minionych lat
bo są rzeczy, chwile i niezatarte wspomnienia
chociaż wszystko mogło być inaczej…
i wciąż się dziwimy…
że aż tak… kiedy się to już stało!
(Calgary, 28 maja, 2015)
__________________________________________________________
Na świecie wiatr grał psim skowytem
Zbudzony pająk śmierć muchom ogłasza
W oczodołach ślepej chmury
Ptak dostrzegł Boży palec – odfrunął
Tylko patrzeć jak burza z gór zajdzie
z wizytą do wsi by z księdzem
plebanem pertraktować a dzieci wyfruną
z domow przywitać grad co niebo
opuścił w popłochu
Krążą słuchy, że dumne szczyty
w zielonych kamizelkach jak drużby
na weselu stojąc za oknem tego świata
gwiżdżą na wszystko
Tylko ziemia oddycha spokojnie
i starym od wieków zwyczajem
(a trochę z przyzwyczajenia) wciąż
kręci się tak samo…
(wrzesień 1978)
__________________________________________________________
PRYMATY
(dla Shona’y Paget – for Shona Paget)
Wolę pisać
niż mówić…
Wolę mówić
niż słuchać…
Wolę słuchać
niż milczeć…
Wolę milczeć
niż kłamać…
Wolę kłamać
niż cierpieć…
Wolę cierpieć
niż nie mieć…
Wolę nie mieć
niż nie być… (Antoni Wolak, 29.11.2013)
_________________________________________________
Chcesz powiedzieć…..
(Jackowi Malcowi)
Chcesz powiedzieć że
hołdujemy cywilizacji
która (pomimo całej wiedzy…)
nie docenia głosu filozofa…i
obywa się bez jego refleksji…
Chcesz powiedzieć że
żyjemy w świecie który
marginalizuje znaczenie poezji…
Tymczasem wiersz
przy całej swej kruchości słowa i
nierzadko wbrew rozsądkowi
raz po raz flirtuje z trywialną
rzeczywistością: jakby chciał
doświadczając (przyziemnej brzydoty)
zrozumieć ten świat… uratować…-jak
gdyby to było jeszcze (i kiedykolwiek…)
możliwe.
Chcesz powiedzieć ze ludzkość
(nie zważając na nic) uprawiała i
nadal uprawia swą tzw. inscenizację
codzienności z absurdem życia
w roli głównej
(Calgary, listopad,2012)
_______________________________________
Polski Fundusz Wydawniczy w Kanadzie wydał ‘WIERSZ’ – nowy tomik wierszy Antka (PFW2012). Jest to już drugi jego tomik (autorskiej) bibliofilskiej serii poetyckiej . Pierwszy to “Twarze”(PFW 2007).
jestem tylko czasownikiem
Najpierw nie było mnie
Miliardy lat przebywałem
w tak zwanym niebycie
Później zaistniałem
Teraz jestem i dzieję się
Kiedyś przestanę być
i się dziać…
Z punktu widzenia
gramatyki jestem (tylko)
czasownikiem-twierdzi
Stefan Themerson
______________________________________
jeśli to prawda…
jeśli to prawda że
historia wszechświata
jest zdeterminowana
jak twierdzą niektóre
tęgie głowy nauki
to co (ja) mam powiedzieć
na usprawiedliwienie
(pojawiających się od czasu do czasu)
moich poetyckich tekstów…
pchając się z nimi przed
oczy redakcjom literackich
pism w których szuflady są
regularnie napełniane
wierszami jak spichlerze
(na preriach Kanady) zbożem
po kolejnych udanych zbiorach
_________________________________________
kiedy
……………………………………….magdzie
.powiem: należało do tego podejść inaczej
(i dużo wcześniej) zwłaszcza że już
na samym początku nie wyglądało to dobrze…
kiedy słowa mają tyle znaczeń i tyle w nich dekoracji
deklaracji i przekonania… albo uporu
wtedy nie jest się w stanie odkryć tego jedynego
ukrytego pośród nich
powiem: nigdy nie wiem kiedy
zatrzymać się przed nim zanim
zacznę udawać że dokonałem
(właściwego) wyboru
________________________________
Litania do siebie
Nikt ci nie zabroni….-
Zabroń sobie sam
Nikt cię nie ostrzeże…-
Ostrzeż się sam
Nikt cię nie przekona…-
Przekonaj się sam
Nikt cię nie pouczy…-
Poucz się sam
Nikt cię nie utwierdzi…-
Utwierdź się sam
Nikt cię nie udoskonali…-
Udoskonal się sam
Nikt cię nie wyzwoli…-
Wyzwól się sam
Nikt cię nie uleczy…-
Ulecz się sam
Nikt cię nie pocieszy…-
Pociesz się sam
Nikt cię nie rozweseli…-
Rozwesel się sam
Nikt ci nie wskaże…-
Wskaż sobie sam
Nikt cię nie otworzy…-
Otwórz się sam
Nikt cię nie uratuje…-
Uratuj się sam
I miej mnie w swej
nieustającej opiece
___________________________________________
Krótki opis
pojawiania się złości
Widzę jak wychodzi
z siebie i kładzie trupem
całe zastępy słabości
które jeszcze chwilę temu
były jej obojętne
albo co najwyżej daleko ulokowane
w polu widzenia
Widzę jak mierzy celnie
i jak pada jedna po drugiej
Powoli (lecz nieustępliwie)
zaczyna mierzyć w siebie
______________________________________
ONA
Jest takie stworzenie Boże
Z calym brzemieniem
Złych i dobrych cech
Raz kapryśna jak piękna kobieta
Innym razem przyłóż ją do rany
Zna na pamięć wszystkie cuda natury
Nie na jednej wojnie już była
Przemierza lądy i oceany
Do każdej dziury zaglądnie-
Na tzw. prowincji
Otwiera się przed niebem
Jak człowiek przed człowiekiem
Spędza ziemi sen z oczu
Nigdzie długo miejsca nie zagrzeje
Pogoda
_______________________________________
Jestem tylko czasownikiem
Najpierw nie było mnie
byłem miljardy lat w tak
zwanym niebycie.
Później zaistniałem…
Teraz jestem i dzieje się.
Kiedyś przestane być i się
dziać… .
Z punktu widzenia
gramatyki jestem (tylko)
czasownikiem – twierdzi
Stefan Themerson.
____________________________________________
Wiersz
(Andrzejowi Ż.)
Tak jak człowiek wiersz
nie jest dobry ani zły…
Cechą wiersza jest
krótka bądz długa fraza która
jakby (wciąż) była czymś
onieśmielona albo nie starczało
jej odwagi żeby wyjść przed
tzw. szereg… co najwyżej
dokonuje jednorazowego
aktu wyizolowania się…
Jego naturalnym środowiskiem
są metafory raz proste jak język
w najprostszej formie…
innym razem powikłane jak tylko
może być natura ludzka…
Pogrążony w sobie
(w poetyckim usposobieniu…)
zazwyczaj przywołuje na myśl
chwilę przyjścia na świat
człowieka albo jego agonię w
głębokiej samotności …
8/11 kwietnia 2011
____________________
(Bogdanowi M.)
Gdybym był….
gdybym był kaznodzieją…
powiedziałbym że Bóg (którego wielu z nas
nie potrafi ot tak przyjąć… i nie chce
Go sobie wyobrazić na podobieństwo człowieka)
ma plany wobec nas…
– chociaż są tacy którzy twierdzą (zgoła) coś
innego i być może to oni (właśnie) mają rację…
gdybym był naukowcem…
powiedziałbym że matematyka (która jak sugeruje
ks. Heller) jest Bogiem …
– chociaż (przyznaje…) łatwiej mi Go sobie
wyobrazić jako krzepkigo starca niż widzieć
całą jego naturę w drobno rozsypanych zbiorach
liczb i liter…
gdybym był zdeklarowanym ateistą…
powiedziałbym że moje sumienie
(nasza wewnętrzna wrodzona moralność)
poczucie „dobrego smaku” (jak trafnie
ujął to poeta…) zupełnie mi wystarcza…
gdybym był….
Calgary, 25/26. 03. 08
______________________________________________
Tak naprawdę…
(Andrzejowi W.)
Tak naprawdę nigdy
nie emigrował…
ale tu(dopiero ) poznał
prawdziwy smak
kompromisu.
Chodząc ulicami
nieznanego miasta
wciąż doszukiwał się
znajomych twarzy.
W barach bez
najmniejszego trudu
zawiązywał przyjaźnie
na śmierć i życie.
I chociaż starał się
trzymać daleko od
płytkich poglądów
co rusz znosiło go
na tzw. mieliznę.
23.. 04. 2011.
>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>
konspekt do wielkanocnej
opowieści w trzech aktach
I
pomimo tego że drzewa w okolicy
(Golgoty) było jak na lekarstwo
szczęśliwym trafem znalazł się
w pobliżu kawałek belki którą
w pośpiechu przybito
w poprzek solidnego słupa –
wkrótce potem zawisł na nim.
II
złożony do grobu
(już w parę dni później był pusty)
zaraz potem pojawiła się myśl
zmartwychwstał… która jak krzyk
rozbitków dryfujących skleconą
naprędce tratwą na morzu zwątpienia
rozchodzi się błyskawicznie po okolicy.
III
ostatni akt (wniebowzięcie)
czytaj brak pewności jutra
zagubienie rozpacz
zamienił się w irracjonalną bajkową
opowieść która siłą rzeczy kończy się
happy endem.
Scena uzupełniająca…
Barabasz: …Nic nie powiedział.
Chrystus: Nie zdziwił sie wcale
. i nawet tego nie skomentował.
Tłum: Szemrał i krzyczał stale
. to samo.
Pilat: Nerwowo poprawiał rzemyk
. przy sandale.
Niebo: Nie wzięło tego pod uwagę
. jako dowodu obciążającego
Calgary ( IV 2011) Antoni Wolak
________________________________________________
Skoro…
skoro matematyka
jest super poezją jak
ktoś odważnie ją nazwał
to wartość zero
albo dwa plus dwa
są najbardziej znanymi
wierszami na świecie
powtarzanymi każdego
dnia miliony razy we
wszystkich językach świata
_______________________________________________
Mówił mi
Mówił mi że kiedyś
świat smakował
przypalonym mlekiem
kiszoną kapustą i
ziemniakami z ogniska.
a od tzw. święta pachniał
kadzidłem.
Mówił… że dawno temu
potrafił zgrabnie zebrać
rzęsę w stawie (jak śmietanę
z mleka w glinianym garnku)
dla okaleczonego bociana
który już nigdy nie odleciał
na zimę…
i że długie jesienno-zimowe
wieczory pachniały suszonymi
śliwkami zaś dzień budził się
mgłą (nadciągającą od łąk)
żeby w chwili później zniknąć
w najgłębszych rozpadlinach
pamięci.
Calgary, styczeń 2011
_____________________________________________________
moja piosenka.
kiedy nadchodzi zima w Kanadzie
trudno ją od razu ( wszędzie)
dostrzec gołym okiem
co najwyżej na szybach samochodów
podłączonych przewodem (jak pępowiną.)
do elektrycznych gniazdek
zdradza swą obecność
charakterystycznym makijażem
kiedy nadejdzie prawdziwa
kanadyjska zima mało kto
zdąży pomyśleć o niezliczonej
ilości krów stojących na prerii
w ciasno zbitych gromadkach jakby
nasłuchiwały wiadomości z radia
o nadciągających zza koła polarnego
groźnych wiatrach i mrozach
i nie budzących (nawet)
najmniejszych uczuć litości
plastikowych krzesłach stojących za domem
w oczekiwaniu że może (jednak)
pojawi się zaraz wiosna i uratuje je
od przemarznięcia do szpiku kości
do zupełnego skostnienia
listopad/grudzień 2007
_______________________________________________________
Wiersz może być jak
guma do żucia…
Znany (stary) poeta napisał że
wiersz, który próbował sobie
przypomnieć i śnił mu się albo
(może) chodził mu po głowie i
miał zaledwie (przez krótką) chwilę
wyraźne kontury i kształt-zamienił się
pod jego językiem w (nieco już) zużytą
gumę do żucia…. którą (jak wyznał)
o mało się nie zakrztusił.
Po czym usiadł i napisał wiersz o niej
dodając, że była w groszkowym kolorze
o słodkim mdłym smaku.
17//19. 2010.
______________________________________________
Nie wiem nic o tym…..
(Ninie Walny)
Nie wiem ile napisał niewysłanych
listów… Kto stroił mu fortepian i
gdzie stał w paryskim mieszkaniu – czy
w skromnym saloniku (gdzie przyjmował
przyjaciół i dawał lekcje gry…) czy może
w (znacznie mniejszym) pokoju w którym
(bywało że…) znikał na kilka godzin.
Nie wiem co zakładał na siebie
(w zimne deszczowe dni) idąc na spacer
do Lasku Bulońskiego i czy planował
podróż do Włoch i do Rzymu z zamiarem
pozostania na dłużej…
I nie wiem czy prawdą jest że ożywiał się
na głos polskiej mowy… i nie obce mu były
oberki …i czy planował dzień czy (raczej)
żył ulotną chwilą.
Nie wiem też o czym rozmawiał (już śmiertelnie chory)
z autorem wiersza, który się zaczyna:
„Byłem u Ciebie w te dni przedostatnie…”
I był jeszcze fortepian który… ale ten został
wyrzucony na chodnik – i (tez) nic nie wiem o nim…
i co się z nim (później) stało.
Calgary, 17/23. 06. 2010
_____________________________________________________
W moim ogrodzie…
(Na przywitanie wiosny)
z rozłożonymi ramionami
stoi na wierzchołku wiśni drzewa
jakby miał zaraz arię odśpiewać
podarte na nim ubranie
noga złamana w kolanie
drugiej już nie ma
tańczy wokół niego żwawo
zetlała słoma z kurzawą
pod odwiniętą darnią
przycupnęło do ziemi
stadko zmarzniętych kamieni
jak kuropatwy znieruchomiałe
obok parę kroków dalej
skrzynki złożone niedbale
sznurem przewiązane
opadły z pni drzew
wapna cienkie bandaże
odsłaniając zagojonych
ran liszaje
między gałęziami
widać wiosny migotanie
Antoni Wolak
__________________________________________________
Modlitwa na wypadek przedłużającej się podróży
… i co masz jeszcze
co mógłbyś dać?…
nie mnie bo ja mam już
swą niezłomną nadzieję
którą mi dałeś lekką ręką
że chwilami podejrzewam czy
rzeczywiście jest ona prawdziwa
lecz tym co mają jeszcze mniej
akurat tyle ile zaoferujesz im ze stołu
tych którym ( z zadziwiającą ochotą)
wciąż podsyłasz coraz to nowe prezenty
i tym którzy nic nie mają
nawet okruchów z cudzych stołów
a Ciebie wyłącznie – przykro mi bardzo –
nie chcą
bo widzisz…
gdybyś by super gwiazdą…
albo supermenem…
ale nie przypominam sobie
czy byłeś nim kiedykolwiek
chociaż prawdą jest
że próbowano Cię wykreować
lecz skończyło się to na krzyżu
co więc masz jeszcze
co mógłbyś dać?…
oprócz tego krzyża
który tak wciąż
z upodobaniem rozdajesz
jakbyś nie wiedział
że trudno go wszędzie
zabrać ze sobą
a w żaden sposób
nie chcesz przystać na taki
który można by było
wrzucić do podróżnej torby
jak szczoteczkę do zębów
Antoni Wolak
_____________________________________________________
Przed skupem butelek…
Poeci znajdują wiersze gdzie popadnie
jak kloszardzi puste butelki… i
wypychają nimi kieszenie – mogą
to być kieszenie pamięci bo wciąż
dobrze to brzmi… i
(nadal) jest poetycko
albo (gdy uzbiera się ich więcej)
zwyczajne sfatygowane torby
Później w nadziei wyciągają je… i
(nierzadko drżącymi rękami)
powoli rozkładają przed publicznością
jak kloszardzi puste puszki po piwie
w skupie butelek.
Nikogo też to nie dziwi…
że tak stoją pokornie w kolejce
żeby zamienić je na odrobinę szczęścia… i
gdy tylko się pojawi
zazwyczaj korzystają z niego
ile się da – (aż do samego dna).
A potem
wracają do swoich kryjówek… i
znowu mają cały świat w pogardzie.
Antoni Wolak
______________________________________________
jeszcze nie zdążyły…
jeszcze nie zdążyły
dobrze się nachodzić
a już odstały swoje
w ukropie i (nie raz)
przemokły do tak zwanej
suchej nitki
w siarczystym mrozie
kaleczyły wargi podeszw
zahaczając o zamarznięta
grudę która (w oczekiwaniu
na cieplejsze dni)
przywarła do ziemi
jak pies do ludzkiej nogi
kiedy dotrwały wiosny
pod zwałami śniegu
nikt już nie chciał
ich założyć
w końcu znalazły swe
miejsce za miastem
na wielkim wysypisku
zapomnienia…
18.03.07.
______________
Kiedy umrze słowo
kiedy umrą słowa…
odejdzie z nimi (na zawsze)
mądrość gniew prawda
nienawiść miłość dotyk…
gdy umrze słowo nie zostanie nawet
(jakimś cudem zachowany) jego szkielet
choćby jedna (dosłownie) kość…
może tylko ich głosy będą wędrować
rozpaczliwie poszukując (w ciemnym i
zimnym labiryncie galaktyk)
tych co nadali im kształt.
Calgary. 15.09.07.